Kulturalne jeździectwo

W mediach społecznościowych coraz częściej mówi się o dobrostanie koni i zwraca na niego uwagę. Oczywiście nie było tak, że to tylko teraz, a kiedyś to barbarzyństwo. Wystarczy wspomnieć tylko o chowie wolnowybiegowym, który praktykujemy. Żadna to nowość - hodowano tak konie dla potrzeb husarii, a zajazdka zaczynała się w wieku 4 lat.

Natomiast obserwowane są pewne tendencje "spadkowe" co do dobra koni (szybciej, wyżej, więcej patentów), ale są grupy osób, które temu przeciwdziałają. Jak to często bywa powstały dwie niemalże zwalczające się skrajności. Sportowcy utrzymują, że ich konie są niemalże specjalnej troski i tylko dla wybitnych, a zwolennicy bardziej naturalnych nurtów mówią o potrzebie uszanowania natury koni. Na co znowu sportowcy krzyczą, że konie bez nas zginą.

Ta dyskusja prowadzi do powstania kulturalnego jeździectwo. Bo dyskusje w tym temacie nie zawsze są kulturalne. Warto więc do tego wrócić. Faktycznie współczesne konie bez człowieka nie będą żyły w dobrostanie. Faktycznie trzeba uszanować naturę koni, aby zapewnić im dobrostan. Słowo "kultura" pochodzi od łacińskiego colo, colere - uprawiać. Docelowo kultura w każdej formie (uprawa roli, tworzenie sztuki) służyła poprawie dobrostanu człowieka, wzbogaceniu świata, uwypukleniu jego piękna.

Czy nie można tego zastosować do koni? Uszanować ich naturę - potrzebę przestrzeni, towarzystwa, ciągłego pobierania pokarmu, a jednocześnie wzbogacić to treningiem pokazując jak piekne jest to stworzenie. A trening może i powinien służyć też koniom! One też nas potrzebują, są przecież udomowione.

W tej całej dyskusji dbania o konie, zwróćmy uwagę na drugiego człowieka. Zwierzęta uczą nas wrażliwości - skorzystajmy z tego. Spróbujmy zrozumieć tych, którzy pobłądzili w taki czy inny sposób i spokojnie ich zawrócić z tej drogi. Po prostu bądźmy dla siebie kulturalni.

#kulturalnejeździectwo

Jola