Wsparcie
Czasem słyszę od ludzi, że mnie podziwiają. Że mi się chce uczyć, że mam taką fajną stajnię, że dałam radę. A mi z tymi słowami jest głupio i zaczynam się tłumaczyć. Oczywiście jestem bardzo szczęśliwa ze spełnienia marzeń. Ale to nie mnie trzeba podziwiać, tylko te wszystkie osoby, które mi pomogły. To one ze mną wytrzymały, to one mnie niosły do celu. Bez pomocy rodziny i przyjaciół nie byłabym i nie bylibyśmy tu gdzie jesteśmy.
To dzięki rodzinie i przyjaciołom udało się postawić stajnię i dom. Około 90% wydatków to dzieło mojej mamy. Poza tym nigdy nie dała nam odczuć, że jesteśmy jej cokolwiek winni (jak to strasznie brzmi w ogóle!), zawsze zachęcała - spełniajcie marzenia, róbcie co kochacie. Nigdy nie wtrąciła się w wybory, a zawsze wspierała. Mamo - jesteś niesamowita i najukochańsza na świecie!
Robocizna to dzieło przyjaciół i rodziny. Stodoła, łazienka, kuchnia, płytki... Mogę długo wyliczać a i tak coś pominę, bo tyle tego jest, że nie sposób ogarnąć. Te wszystkie rozmowy z przyjaciółmi "Jolka dasz radę, nie załamuj się" naprawdę niosły mnie przez doliny i wynosiły na góry.
A dzięki mojemu mężowi mogę się realizować i mam czas na naukę, którą pokochałam. Pomaga mi odciążając mnie jak może, ale także tłumacząc fizyczne zagadnienia.
Kiedyś w ramach docinki usłyszałam, że ktoś tam zawdzięcza wszystko sobie. Po pierwsze to bardzo krzywdzące dla innych osób, a po drugie... jaka to ma być docinka? Nie dość, że niskich lotów, to jeszcze świadczy o tym, że masz inną historię niż ja. I o niczym więcej! Nie czyni Cię ani lepszym ani gorszym ode mnie, a po prostu osobą z inną historią życia, innymi zdolnościami.
Uważam, że nie ma osoby, która faktycznie zawdzięcza wszystko tylko sobie. Żyjemy w społeczeństwie i jedna osoba ściągnie na dół, a druga podniesie. I nawet jak to z boku nie wygląda na jakąś wielką pomoc, to może taką być. Obserwując nie wszystko widać przecież. Dlatego uważam takie pisanie za krzywdzące dla osób, które nawet nieco niewidoczne stały blisko nas.
Oczywiste jest, że czasem patrząc z boku wygląda, że jeden dorobił się "od pucybuta do milionera", a drugi "sam wszystko odziedziczył" ;). Ale nie będąc w butach tych osób nie ma co oceniać - nie wiecie czy ten milioner nie jest milionerem na wyzyzku innych, a ten co odziedziczył nie miał by więcej gdyby się nie dzielił z tymi co potrzebują. Sytuacje potrafią być tak dziwne, że to się filozofom nie śniło :).
Śmiało mogę powiedzieć, że nie zawdzięczam materialnego (i niematerialnego też) dobra, które mamy tylko sobie, ale... bardzo dobrze mi z tym :). Bo to pokazuje jak cudowne osoby mam wokół.
Jola