Krzakoterapia
Ta dość śmieszna nazwa nie jest już tak śmieszna nie jest jak wiemy o co w niej chodzi. Mianowicie to spuszczenie lania koniowi w krzakach np. podczas zawodów, czyli w sytuacji gdzie jest wiele osób wokół, a nie chcemy żeby ktoś to widział. W ogóle ciekawe jest to, że chowając się w krzakach przed ludzkim wzrokiem, mamy świadomość, że próbujemy coś ukryć, że robimy źle.
Pewnego razu byłam świadkiem takiej sytuacji. Nie chciałam po raz kolejny odwracać wzroku, czułam że muszę zareagować. Koń nie zrobił nic złego - nie chciał stać w miejscu podczas rozsiodłania. Wstałam i zaczęłam iść w kierunku kobiety, jednocześnie szybko myśląc co mogę w ogóle powiedzieć. Przestań bić tego konia spowodowałoby raczej mur i odpowiedź agresją w stosunku do mnie, zresztą samo przestań mogłoby działać jak pokrywka na kipiący garnek. Co się stało? też raczej sytuacji nie rozwiąże, tylko kobieta wpadnie w usprawiedliwienia. Zastanowiłam się co ja chciałabym usłyszeć, co się we mnie działo w takich sytuacjach. Uderzyło mnie to, że wtedy chciałam po prostu pomocy. Zapytałam więc Czy mogę w czymś pomóc?
Padło spodziewane Nie! ale Pani wzięła się w garść i spokojniej podeszła do konia, sama poradziła sobie z problemem. Dalsza całość wyglądała całkiem normalnie. Potem Pani odjechała, nie biorąc udziału w dalszej części imprezy. Nie wiem jak się zachowywała w innych momentach, nie wiem co się działo później. Ale jeśli nie wiecie jak zareagowac w takiej sytuacji, to może moje doświadczenia Wam jakoś pomogą.
Jola