Nie wszystko srebro co się świeci - dopasowanie siodła
Bardzo ważną częścią dobrostanu koni jest dopasowanie siodła. Praca w komforcie to chyba oczywisty wycinek dbania o konie. Nie chcąc na początku drogi nic zepsuć zaprosiliśmy na konsultacje Rymarstwo Bazyli Targański NB Saddlery, który dojechał do nas (Lublin) aż z Poznania - za co bardzo dziękujemy!
Moje wątpliwości budziło przede wszystkim jakby kłapanie siodła po grzbiecie. Nie chciałam zrazić Rozkruszka i nabawić go bólu pleców. Najlepszym wyjściem wydała mi się konsultacja dopasowania siodła. W Polsce ciężko kogoś znaleźć, jednak mieliśmy szczęście trafić na Bazylego. Z mojego wywiadu środowiskowego jasno wychodziło, że jest on naszą jedyną szansą :). Drugi siodlarz, który wchodził w grę przestał się odzywać usłyszawszy, że to siodła na achał-tekińce. Z usług sklepów czy pośredników nie chciałam korzystać w lekkiej obawie przed "wciskaniem" swojego towaru - jak ma mi 100% pasować to w grę wchodzi robienie na miarę. Westowe siodło, nawet używane, nie jest tanie, a jak wiadomo - biedny dwa razy płaci. Nie chciałam sytuacji, że tymczasowo kupię jakieś nie do końca spełniające moje oczekiwania, a potem i tak trzeba będzie robić.
Bazyli dokładnie obejrzał konie, wykazał się olbrzymią cierpliwością, że nasze dorosłe darmozjady jeszcze potrzebują przyzwyczajenia do siodłania :D. Obejrzał jak siodło zachowuje się w ruchu i wytłumaczył, że to wszystko w normie, przy takim siodle tak to działa i nie jest to kłapanie a ruch grzbietu. Dowiedziałam się na co patrzeć, następnie rozsiodłaliśmy konia i zobaczyłam już bez siodła dlaczego mi się wydaje, że kłapie.
Jako, że kiedyś bardzo zaintrygował mnie ten post i tak przemyśliwałam czy by nie zastosować tego rozwiązania dla Rozkruszka, który i tak już ma dużo przypadłości to poruszyłam kwestię robienia siodła na miarę. Co ciekawe była to moja inicjatywa, a nie Bazylego.
Doszła tu też kwestia, że moje piękne siodło nie jest już tak wspaniałe jak się pogada z człowiekiem co zna się na rzeczy. Wiedziałam, że ma terlicę drewnianą pokrytą włóknem szklanym i że nie jest to najlepsze z możliwych rozwiązań i są lepsze. To też mnie "gnębiło". Kolejna kwestia, że skóry w tym siodle też nie są jakieś najlepsze. Siodło to nie jakiś szajs, ale może być lepiej. I właśnie to lepiej chciałabym wdrożyć w życie.
Za radą Bazylego jeszcze nie teraz, a po zajazdce jak koń się rozbuduje i nabierze docelowego wyglądu. Jestem pod wrażeniem uczciwej postawy i cóż... nie mogę się doczekać :).
Tadzikowi jak zwykle poświęcę mniej miejsca i czasu we wpisie, bo nie on jest moim ulubieńcem :D. Generalnie siodło Adama na niego nie pasuje i albo też robimy na miarę albo pomyślimy o wymianie terlicy. W każdym razie za kilka miesięcy jak już będzie w pracy kolejna kontrola. Oby tym razem wszystko się udało :).
Jola